Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Teoria bezsensownych kłótni o idee

Według mnie wszyscy dążą do tego, żeby być szczęśliwi. Jak najdłużej i jak najszybciej. Każda rzecz, która stoi na drodze prędzej czy później musi zostać usunięta, nawet metodą brutalnej siły. Nawet jeśli na tej drodze stoi zdanie drugiej osoby. Tak rodzą się najbardziej niepotrzebne rzeczy na świecie - kłótnie.  Najczęściej kłócimy się o pierdoły. Jesteśmy tak skonstruowani, że zdenerwować może źle wypowiedziane słowo lub kubek niewłożony do zmywarki. Jeśli tylko tło społeczno-polityczne naszego życia mierzwi, to byle głupstwo potrafi doprowadzić do wojny na śmierć i życie. Ekspert ze mnie żaden, doświadczenie znikome i raczej szczeniackie. Jednak ludzie mnie ciekawią na tyle, że pokuszę się o kolejną teorię - kłócimy się o idee.  Nie wierzę, że podstawą kłótni może być wyrzucona koszula czy zniszczona sukienka. Skoro dwoje ludzi lubi się, szanuje albo nawet kocha to po co mieliby się czepiać? Dla zasady? Bez sensu, chcą być szczęśliwi a nigdy to nie wychodzi jeśli pot...

Kultura "ja"

Yolo, my rules- no rules i inne obco brzmiące hasła coraz mocniej opanowują rzeczywistość. Ja, jak to ja - obserwuje bardziej z boku, choć nie potrafię podejść bez emocji. Kult każdej jednostki bo każdy jest najważniejszy, ale czy takie zapatrzenie w siebie prowadzi do czegoś dobrego? Nie ma ważnych i ważniejszych, wszyscy są "in". Jeśli zwrócisz komuś uwagę - foch i obraza. Przecież to jego życie, nie masz się po co wtrącać, nawet jeśli robi źle. Nie ważne, że to wpływa na innych. Inni są inni i nikogo nie obchodzą. Ja to ja i mam prawo robić wszystko. Moje dobro, moja sprawa. Rodzina? No niby tak, ale tylko jeśli mi to pasuje. Dzieci? Dobra, ale nie z poświęceniem, przecież całe życie nie będę rodzicem (wcale :]). Dostosować się? Nie, bo yolo. Szkoda życia na robienie czegoś dla kogoś. No chyba, że na święta, wtedy nagle czas dawania, ale w styczniu - bez przesady, ile można.  Marzy nam się społeczeństwo obywatelskie - mit wszech czasów. Według mnie nie istnieje syst...

Uczę się klasy

Chyba pierwszy raz nie zgodzę się z definicją słownikową. Chciałabym napisać o klasie, a PWN krzyczy, że to tylko wysoka kultura osobista. Spróbuję więc zrobić swoją, w myśl tego, że blog to moje teorie, własną definicję. Co to znaczy mieć "klasę"? Kultura osobista nie bierze się znikąd. Z wychowania, z obycia, z obcowania z ludźmi. Dużą rolę gra tu wychowanie, ale samozaparcie powoduje, że wszystko jest do zrobienia, nawet bez podstaw wyniesionych z domu. Wszystko kwestia chęci, tylko trzeba wiedzieć, co się chce osiągnąć. Ja się uczę, dużo obserwuję, choć nie zawsze się zgadzam. Media atakują klasą, ale zawężają ją właściwie do stylu ubierania. Ktoś ma styl, więc ma klasę. Nie ważne, jak się zachowuje, jakie ma podejście do ludzi. Według mnie znak równości zupełnie nie na miejscu. Styl to dla mnie element, nie wyznacznik klasy. Każdy może mieć jednak inne zdanie. Bez kłótni się nie da - nie wierzę, że istnieje gdzieś taki świat, gdzie wszyscy żyją w zgodzie. Różne pog...

Modne kontrowersje

Jest kilka tematów, nie tylko politycznych, które odwiecznie budzą sprzeczne uczucia. Mają straszne i trudne nazwy: aborcja, eutanazja, ksenofobia itp... Mam wrażenie, że jak nic godnego uwagi się nie dzieje, to zawsze można podnieść któreś z nich i już bach: bunt, protest i podział społeczeństwa, bo jedni absolutnie "za" a drudzy kompletnie "przeciw". Szkoda tylko, że gdzieś obok przepływają tematy, których nikt nie zauważa... Z góry muszę zaznaczyć, że nie jestem za żadną opcją polityczną, bo żadna nie jest idealna. Mam swój światopogląd i jak dotąd nikt się w niego tak dobrze nie wpisał, żebym w 100% się z nim zgadzała. Nie będzie też o myśleniu i najpierw o czytaniu FAKTÓW, nie ich oglądaniu i czerpaniu informacji z mediów. Z racji doświadczeń życiowych, jedne tematy interesują mnie bardziej, bo to logiczne, że skoro z czymś miałam do czynienia i widzę tam niedociągnięcia - chciałabym, żeby się poprawiło. Zdrowie, szpitale, leczenie onkologiczne czy opieka na...

Bulwersacja modowa

Obraz
Moda - trudno powiedzieć, że ją lubię. Raczej lubię zakupy a podążanie za trendami są stanowczo nie dla mnie. Lubię za to pooglądać, co inni noszą. Obczajam i obserwuję a to, co widzę trochę mnie dziwi. Lubię się bawić ciuchami i wybieram to, co mi się podoba i w czym dobrze wyglądam. Generalnie nie zwracam uwagi na to, co się nosi w danym sezonie ale czasem zerknę na gazety. W ten sposób wiem, co odłożyć na następne lato a co śmiało mogę odkopać. Są takie rzeczy, które niezależnie od czasu zakładam na przekór wszystkim. Skoro dobrze się w nich czuję, to dobrze też będę w nich wyglądać, nie? Czasem się sprawdza ;)  W/w gazety jednak tworzą trochę inny obraz. Może to ja zmieniłam gazety? Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo tak szybko się nie bogaci jak styliści czy inni, którzy wymyślają stylizacje. PANI zmobilizowała mnie do ruszenia bloga właśnie zdjęciem obok. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę chciała ubrać się od stóp do głów w LV. Nie mam ani takiej kasy, ani ambicji, ani...

Może pieluszki Pani kupi?

Reklamy, oferty, newslettery. Z każdej strony jesteśmy zasypywani milionami promocją różnych produktów i usług. Internet spowodował, że przekaz może być bardziej spersonalizowany, ale czy na pewno zawsze proponuje to, jesteśmy skłonni kupić?  Chwilami się gubię w ilości newsletterów, które dostaję na maila. Czy je zamawiałam? Nie mam pojęcia, ale wypisuje się z kilku miesięcznie a ciągle mam wrażenie, że jest ich tyle samo. Czy podawałam maila? Pewnie jak się chciałam gdzieś zarejestrować, to musiałam to zrobić. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie jedna rzecz: ONE MNIE KOMPLETNIE NIE INTERESUJĄ.  W dobie BIG DATA i tego, że każdy może się dowiedzieć o każdym wszystkiego, nadal istnieją stronki lub sklepy, które nie korzystają z targetowania swoich klientów/użytkowników. A przecież to nie z wyświetlenia reklamy żyją,ale marży na produkcie. Powinnam kupić, ale jeśli mnie to nie interesuje to się tylko wkurzę i oleję, nawet gdyby dawali za darmo.  Chętnie podaje...

W czym Pani pomóc?

Każdy z nas jest klientem: mamy społeczeństwo konsumpcyjne i właściwie codziennie coś kupujemy, analizujemy, radzimy się. Każdy ma telefon, konto w banku, płaci rachunki. Nie ważne co, kto i jak, ale mamy styczność z obsługą. Jaką? Ano właśnie, tak różną jak różni są ludzie. Jeszcze niedawno wchodząc do sklepu, szczególnie odzieżowego, nie można było się odpędzić od wiecznie pomagających Pań/Panów. Zawsze w polu widzenia, bo a nuż klient będzie czegoś potrzebował. Nie podobało się? To w większości przypadków przeszłość, ja się z tym rzadko spotykam. To smutne, że tak istotny element, jak pośrednik marka/sklep-klient coraz częściej zawodzi. Sprzedawca jest więc obrazem marki. Często/gęsto to widać, bo ubrany w mundurek firmy, bo składa ciuchy, bo stoi za kasą. Właśnie, stoi. Nie wymagam takiej postawy jak wyżej, nie chcę chodzącej za mną kobiety do noszenia ubrań, ale będę wdzięczna za podejście, gdy męczę się z sięgnięciem sukienki z górnego wieszaka. Wiem, zaraz poleci hejt, że...

Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew

Robi się ciepło...cieplej...jeszcze cieplej. Coraz gorzej idzie praca, coraz częściej myśli uciekają w jedną stronę. Google, Facebook i inne serwisy coraz częściej przypominają Ci, że już czas pomyśleć o ... wakacjach!  Z planami wakacyjnymi jest zwykle tak, że jakieś są, istnieją. Jeśli jednak trzeba przejść od zamysłu do czynu - sprawa się komplikuje. Nie wystarczy wiedzieć, gdzie chcę jechać. Trzeba się jeszcze zastanowić, jakie zdanie na temat wyjazdu ma jego drugi, trzeci, czwarty  uczestnik. Można samemu, ale ja nie lubię. Jeden dzień samotni, raz na jakiś czas, w delegacjach przeważnie, zupełnie mi wystarcza. Nie jara mnie specjalnie czas tylko dla mnie, bo mogę mieć taki w każdej chwili. Po to mam męża, żeby mieć radochę razem. Poza tym, kto by robił zdjęcia? ;) Dochodzenie do kompromisu zwykle trwa, choć jeszcze nigdy tak naprawdę (nie mówcie mu tego!) nie żałowałam, jeśli stanęło na jego koncepcji.  Trzeba więc myśleć, ogarniać, kalkulować, zwłaszcza...

Anty-ideały na ziemi

Książę na białym koniu... No dobra, nie trzeba aż tak. Wystarczy, żeby cudnie śpiewał i grał na gitarze przy ognisku w te rozgwieżdżone noce a każde polecenie kwitował stwierdzeniem "już robię". Pieniądze? Da się przeżyć, do jego średnio dołożę moje i coś się uskłada. Biorę z miejsca, reszta nie warta uwagi. Takie było moje wyobrażenie o facetach. Oczywiście zdania nie zmieniam, że to ideał ale chyba to nie do końca to, czego chciałam ;) Biedny chłopak ze snów urósł (oh to 26 lat) razem ze mną, ale nadal pięknie śpiewa. Z czasem dostrzegam jego coraz więcej minusów, na korzyść mojego męża. Z pięknisiem nie ma o czym pogadać (a zwykle wiele mi nie potrzeba żeby znaleźć temat), ciągle z głową gdzieś daleko a bez kłótni nie ma się jak godzić. Szkoda go jednak oddalać: cały czas tak śpieewa ;)  Czasem wydaje nam się jednak, że rzeczywistość powinna chociaż dążyć do ideałów. Chociaż trochę je przypominać, nie ma znaczenia w jakiej dziedzinie. Trochę znowu ma to związku z Te...

Pieniacze - czyli tylko siłą się da

Poglądy polityczne i inne kształtuje rodzina, wiedza i wszystko, co nas otacza. Siedzę w tym od zawsze, bo każda impreza rodzinna kończyła się podobnymi dyskusjami. Potem nastąpiło samodzielne odkrywanie przy okazji matury z historii. Coś tam wiem, mam swoje zdanie, które najczęściej wyrażam tutaj. Od jakiegoś czasu uważniej też obserwuję scenę polityczną i okołopolityczną i widzę, że wyrażanie poglądów przeszło na kolejny, uliczny level. Nigdy nie ukrywałam, że demokracja to nie mój ulubiony ustrój. To, że wypowiedzieć się mogą wszyscy na każdy temat i gdzie tylko chcą jest niewątpliwym plusem: każdy punkt widzenia i siedzenia jest inny i warto się dowiedzieć, że ktoś ma taki a nie inny problem. Może można go łatwo zlikwidować albo osłabić jego oddziaływanie. Niestety, to generuje też całą lawinę kłopotów. Zanim posypią się na mnie gromy za te słowa (bo komuna, bo zatykanie ust, wolność słowa, kon-sty-tucja), pozwólcie, że wyjaśnię.  Naszą wiedzę czerpiemy głównie z mediów,...

Black or White - teoria środkowa

Coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Nic konkretnego - to nieważne! Nie ma u nas pojęcia środka: coś jest albo czarne albo białe. Szarości, tak chętnie ostatnio używanej w każdej dziedzinie - od projektów wnętrz po bieliznę - nie uświadczymy. A wszyscy tak się chwalą, że nie oceniają... Umiesz albo nie umiesz - atakuje szkoła. Nie ma miejsca na: spróbuję, bo to jednoznacznie nastawia odbiorcę. Spróbuję znaczy mniej-więcej: nie wie, będzie dukał, aż żal słuchać. Lepiej wypadnie ten, który na pewniaka walnie: no wiadomo, że umiem! Już od najmłodszych lat musimy podejmować decyzję i wybierać jedną z dwóch opcji, nie ma miejsca na środek. Jedno rozwiązanie skrajnie dobre, drugie skrajnie złe. Klucz tylko jeden a intepretacja musi być zgodna z modelem narzuconym przez wielu mądrych. Świetnie - uczą nas wyborów, a co, jeśli opcja dobra nie jest tak jednoznaczna, jakby się wydawało?  Kolejny etap to studia: jedne, konkretne, bo przecież inżynier to nie humanista. Umiesz w śr...

Teoria błogiej wiedzy-niewiedzy

Co się stało? Każdy czeka na to pytanie. Niby nic, ale ile się pod pytaniem kryje. Troska? Zaniepokojenie? Dobre wychowanie? Bo jak ktoś zaczyna, to może trzeba kontynuować rozmowę? Bo jak jest inicjatywa to musi być odzew?  Sporo problemów w życiu udało mi się pokonać. Wszystkie z pomocą - największym wsparciem rodziny bliższej i tej dalszej. Czasem nie trzeba nic robić, by pomóc, wystarczy się zainteresować i posłuchać. Najbardziej pomagają rozmowy, czasem nawet jednostronne. Wygadanie ma zbawienne działanie. Aż mi się rymło - byłby poeta tylko głowa nie ta, jak mówiła moja mama. Im więcej tym lepiej, im szczegółowiej tym robi się lżej. Pytanie tylko czy ktoś chce słuchać. Bo w tym słuchaniu jest największy problem.  Im większe problemy, tym jest mniej chętnych do słuchania. Ludzie z jednej strony lubią wiedzieć. Przecież wszystkie ploty nie biorą się z Pudelka tylko z gadania. A Frania to a Marian tamto. Wszystko z domysłów, nie z faktów. A jak ktoś chce się podzieli...

Biegać, skakać, latać, pływać

"Świat to za mało". Nie, wcale nie będzie o Bondzie, choć może finałowa scena ostatniego Spectre mogłaby naprowadzić Was na przedmiot artykułu.  Wszystko i wszyscy gdzieś gonią. Wydają milion różnych poleceń samym sobie i innym. Powiem szczerze, że nie umiem się w te tryby jakoś wbić od małego. Moimi najmniej ulubionymi zabawami były te, w których był przywódca (no chyba, że byłam nim ja:D) i mówił tylko: musimy zrobić to, czy tam! Dostawałam alergii na te słowa a na przyszłość nie angażowałam się w podobne akcje. Gra zespołowa tak, ale wyznaczanie sobie celi - zdecydowanie nie dla mnie. A dzisiejszy świat na ich punkcie zwariował. Nie masz wyznaczonych punktów na za rok, za 5 lat? Skandalll! Przecież bez tego się nie rozwijasz, stoisz w miejscu. Oczywiście mówimy o rozwoju w jedną stronę: bogatszy, piękniejszy, choć nie młodszy to przynajmniej wyglądający młodziej, zdrowszy, sprawniejszy. Ludzie sukcesu normalnie opanowali ulicę. Wszyscy ćwiczą  (coś nie zawsze wiedzą...