Teoria błogiej wiedzy-niewiedzy

Co się stało? Każdy czeka na to pytanie. Niby nic, ale ile się pod pytaniem kryje. Troska? Zaniepokojenie? Dobre wychowanie? Bo jak ktoś zaczyna, to może trzeba kontynuować rozmowę? Bo jak jest inicjatywa to musi być odzew? 

Sporo problemów w życiu udało mi się pokonać. Wszystkie z pomocą - największym wsparciem rodziny bliższej i tej dalszej. Czasem nie trzeba nic robić, by pomóc, wystarczy się zainteresować i posłuchać. Najbardziej pomagają rozmowy, czasem nawet jednostronne. Wygadanie ma zbawienne działanie. Aż mi się rymło - byłby poeta tylko głowa nie ta, jak mówiła moja mama. Im więcej tym lepiej, im szczegółowiej tym robi się lżej. Pytanie tylko czy ktoś chce słuchać. Bo w tym słuchaniu jest największy problem. 

Im większe problemy, tym jest mniej chętnych do słuchania. Ludzie z jednej strony lubią wiedzieć. Przecież wszystkie ploty nie biorą się z Pudelka tylko z gadania. A Frania to a Marian tamto. Wszystko z domysłów, nie z faktów. A jak ktoś chce się podzielić problemem, a to już niekoniecznie. Ludzie wbrew pozorom wcale nie chcą wiedzieć, że u kogoś jest gorzej (no chyba, że akurat chodzi o piniądze, wtedy niech sąsiad ma mniej!). Chory jesteś? Ale że przeziębienie, głowa? A nie... gorzej? Ale będziesz żył?! Na takiej jednej rozmowie zwykle temat się kończy. Wolą nie wiedzieć, jak historia toczy się dalej, bo brzmi to jak zaraza albo fatum. Jak powie, to może dotknąć też mnie i co wtedy?

Tak się składa, że chorzy chcą mówić. Chcą się dzielić swoim problemem. Dlaczego? Może dlatego, że liczą, że im więcej osób wie, tym mniej nieprzyjemnych sytuacji, pytań. Oszczędzi jej to bólu i wiecznego powtarzania: no tak, ale ja... Może mają nadzieję, że ktoś już się z takim przypadkiem spotkał i nie wygląda to tak źle jak ktoś sobie wyobraża. Może wystarczy czasem się wygadać a bóle przestaną być takimi wielkimi włochatymi potworniakami. Czasem, żeby pomóc, nie trzeba zrobić dużo.

Właśnie po to powstają blogi, listy ludzi chorych, fundacje i grupy wsparcia: bo otoczenie nie chce słuchać. Nawet, jeśli chory się wstydzi, boi i nie chce - wie, że tam nie zostanie olany i zapomniany. Organizacje pokazują, że każda historia jest ważna i godna opowiedzenia, choć czasami kompletnie im te internety nie leżą - pokazywanie kolejnego dziecka chorego na raka nawet mnie irytuje. Może jednak warto czasem się nad takim kimś pochylić i pogadać, bo nie potrzebuje kasy czy innych gadżetów, tylko rozmowy, która jest nie do przecenienia.




Komentarze