Teoria bezsensownych kłótni o idee

Według mnie wszyscy dążą do tego, żeby być szczęśliwi. Jak najdłużej i jak najszybciej. Każda rzecz, która stoi na drodze prędzej czy później musi zostać usunięta, nawet metodą brutalnej siły. Nawet jeśli na tej drodze stoi zdanie drugiej osoby. Tak rodzą się najbardziej niepotrzebne rzeczy na świecie - kłótnie. 

Najczęściej kłócimy się o pierdoły. Jesteśmy tak skonstruowani, że zdenerwować może źle wypowiedziane słowo lub kubek niewłożony do zmywarki. Jeśli tylko tło społeczno-polityczne naszego życia mierzwi, to byle głupstwo potrafi doprowadzić do wojny na śmierć i życie. Ekspert ze mnie żaden, doświadczenie znikome i raczej szczeniackie. Jednak ludzie mnie ciekawią na tyle, że pokuszę się o kolejną teorię - kłócimy się o idee. 

Nie wierzę, że podstawą kłótni może być wyrzucona koszula czy zniszczona sukienka. Skoro dwoje ludzi lubi się, szanuje albo nawet kocha to po co mieliby się czepiać? Dla zasady? Bez sensu, chcą być szczęśliwi a nigdy to nie wychodzi jeśli potem trzeba się mierzyć z wyrzutami sumienia. Czyimś smutkiem nie da się wygrać. Pod tym musi być coś więcej...

Być może chodzi o nie traktowanie domu poważnie? Skoro ktoś nie sprząta to nie przykłada się do jego budowania. Nie dba, więc u drugiego pojawia się strach, że to nie chwilowe zmęczenie... To perspektywa obowiązku spadającego tylko na jedną osobę i dołożenia "jeszcze tego". 
Może wyrzucona koszula to pozbawienie kogoś decyzji, ubezwłasnowolnienie i ograniczenie wolności w decydowaniu o własnych rzeczach.
Zniszczona sukienka może być dla kogoś porzuceniem poczucia wartości, bo to ona była krokiem do akceptacji siebie. Ciągnąć można długo...

Gdy na sprawę spojrzy się z tej strony, to żadna kłótnia nie okazuje się bezpodstawna, mimo, że rodzi się z błahych rzeczy. Pod nią jest grubszy sens, który może nigdy nie wyjdzie. Kłócimy się więc o idee, o myśli, o to czego nie umiemy powiedzieć. Dlatego padają gorzkie słowa, dlatego wyciąga się sprawy sprzed wieków i przypomina, co nas zabolało wcześniej. Może wtedy ktoś się czuł podobnie? Może nawet nie zdaje sobie sprawy, że chodzi w tym wszystkim o coś zupełnie innego. Może ktoś też jest zmęczony, męczą go hormony a nawet nie wie, że przez to drażni go nawet ruch kwiatów nad kaloryferem.

Mając to na uwadze, nawet katastrofę typu wrednej baby z kolejki na poczcie można przetrwać i ochłonąć. Drugie dno pozwala nie brać wszystkiego na serio i dawać kolejną szansę zapominając o tym, co zabolało. Przecież kłótnie o idee tak w polityce jak w życiu - też są bez sensu. 


Komentarze