PPR - Public-Private-Relations

Tak silnie w dzisiejszych czasach potrafimy bronić swoich praw. Komunikujemy je otwarcie i chcemy, by każdy szanował naszą wolę i niezależność. Chcemy ratować świat i być Królem Julianem - Zbawicielem - narzucić swoją ideologię. Do momentu, gdy pozostajemy szarym Julianem Kowalskim. 

Każdy z nas coś wie, nawet jest specjalistą w swojej dziedzinie. Każdy może się wypowiedzieć, bo żyjemy w tak szumnie "bronionej" demokracji. Nie spotykamy się ze znajomymi tak często jak kiedyś, więc naszymi głównymi kontaktami towarzyskimi stają się znajomi z pracy, facebooka. To im poświęcamy czas, rozmawiamy i dzielimy się sukcesami i niepowodzeniami. Dlaczego nie dzielić się przemyśleniami? 

Kto tam mnie będzie szukał, myślimy. Komu się zechce czytać? To moja prawda, moje zdanie, będę go bronić. Dopóki siedzimy w małym biurze, ciepłym domu to wszystko jest ok. Jesteśmy prywatni. Nieznani nikomu, najwyżej kilku nie-znajomych się nie odezwie już, by zaprosić na kawę. Schody pojawiają się, gdy w miarę upływu czasu stanowiska w pracy, w życiu się zmieniają i dochodzimy do tego "czegoś".

"CZYMŚ" może być, w zależności od człowieka, popularność, rozpoznawalność, władza, stanowisko, pieniądze. Tak jak różne są ambicje, tak i "cosie" się zmieniają. Może nawet zmieniają się poglądy i zdania. Z racji pozycji możemy więcej. Możemy jeszcze bardziej, dosadniej, lepiej komunikować swoje zdanie. Choć nie zawsze poprawne, nie zawsze się orientując w temacie. Takie "widzimisię" na forum publicznym do niedawna niesprawdzone i niepoparte, przecież się sprawdzało. 

Jednak "cosie" sprawiają, że ludzie oceniają nas zupełnie inaczej. Wpisy i pamięć nie-znajomych pozostaje a może zaważyć na dalszym losie. Powiecie, że bzdura i małomiasteczkowość. Jednak im wyżej w hierarchii się znajdziemy, tym mniejsze niuanse zadecydują o pozostaniu na topie. Każdy buduje własny PR i nie da się już na pewnym etapie oddzielić własnej sfery prywatnej od publicznej. 

Osoby publiczne, gdy się wypowiadają prywatnie będą oceniani nie jako Pan XXX, tylko jako Pan XXX, zajmujący stanowisko. Nie ma znaczenia, czy chciał wyrazić własne zdanie, czy kierunek myślenia firmy/urzędu. Występuje jako reprezentant i nie da się już zmienić jego postrzegania. Osobę publiczną traktuje się inaczej - jak autorytet i wzór, w dziedzinie, którą reprezentuje, której daje twarz. Tak bardzo nie lubimy, gdy politycy wypowiadają się na temat sztuki. Dlaczego podobnie nie są postrzegani artyści, jasno dający do zrozumienia, za którą opcją się opowiadają czy jaka dziedzina medycyny jest ważna.Wykorzystywanie "cosia" do "julianowania", narzucania swojej ideologii, podobno jest źle postrzegane a jednak każdy chce to robić, choć wiąże się z tym tak modne słowo "manipulacja".

 Im bardziej dzielimy się życiem, tym bardziej będzie ono oceniane, także to, co wolelibyśmy, by zostało dla nas. Przecież nigdy nie wiemy, z kim przyjdzie nam rozmawiać w trudnym momencie, kto nam może pomóc lub z kim trzeba będzie pracować. Po co palić z góry mosty, brnąć w walki o "idee". Poszanowanie osoby publicznej kończy się w momencie, gdy okazuje się, że wartości, które głosi publicznie zupełnie nie znajdują odzwierciedlenia w sferze prywatnej. Takich przykładów nie trzeba daleko szukać - wystarczy spojrzeć na liderów partii politycznych, o których upadkach przed chwilą było głośno a teraz jakoś niewielu pamięta. "Cosie" sprawiają, że prywata i publiczny wizerunek spajają się w całość. 
Prywatnie więc można być cichutko, w domu, przy kawie, z rodziną. Najbliższą.

*Cytat z Króla Juliana: "Najechałbym jakieś sąsiednie państwo i narzucił im swoją ideologię, nawet jakby wcale tego nie chcieli, wiesz? " 


Komentarze